piątek, 23 czerwca 2017

Podzielę się z Wami moją miłością, chcecie?


„Łatwiej mieć zasady, kiedy się jest najedzonym”.
Mark Twain

Zupełnie nie pamiętam kiedy ugotowałam swoje pierwsze danie. Ale wiem, że grzebanie w kuchni fascynowało mnie już jak byłam małą dziewczynką. Obserwowałam z wielkim zaciekawieniem jak moja prababcia lepiła pierogi, jak babcia smażyła kotlety schabowe i jak mój tata przyrządzał strogonowa. Zawsze lubiłam też jeść. Jak się urodziłam ważyłam prawie pięć kilo i nigdy nie byłam niejadkiem. Wręcz przeciwnie. Zdarzało się, że zjadałam resztki po mojej kuzynce, która lubiła grymasić. Przez pewien czas mój brat mówił do mnie "Grubasku", choć do grubaska trochę mi brakowało. Byłam po prostu... mięciutka. Na szczęście, w wieku chyba trzech lat zaczęłam smukleć i tak, nie licząc kilku grubszych epizodów, została mi smukłość do dziś.

Została mi też miłość do jedzenia i do gotowania. Uwielbiam tworzyć w kuchni, próbować nowe przepisy i smakować dań z różnych rejonów świata. Uwielbiam podróże kulinarne, włóczenie się po knajpkach i odwiedzanie targów ze świeżymi, regionalnymi produktami. Podoba mi się typ włoskiej rodziny, która siada przy wspólnej biesiadzie, snuje rozważania o życiu i śmierci i śmieje się przy tym do rozpuku. Zawsze marzył mi się dom z profesjonalnie wyposażoną kuchnią, w której będą leżeć świeże pomidory i rosnąć aromatyczne zioła. W którym będzie pachnieć pyszną kawą, a w niedzielę świeżym ciastem. Miałam zapraszać swoją rodzinę na weekendowe obiady i rozpieszczać ich tak, że z przejedzenia nie będą mogli wstać od stołu. 

Gotowanie traktuję jak swego rodzaju terapię. Kiedy staję w kuchni, zaczynam kroić, siekać, mieszać, przyprawiać - zatapiam się w tym absolutnie i... po prostu odpoczywam. Szczególnie psychicznie. Nawet jak dzieciaki biegają po domu, kłócą się, psocą... Mimo, że owszem, wkurza mnie to niemiłosiernie jak muszę przerywać to, co robię i ich uspokajać, gdy gotuję mam w sobie więcej cierpliwości i opanowania. Taka magia, która zawsze na mnie bardzo pozytywnie działa.

No! To był trochę przydługawy wstęp do zakomunikowania Wam, że wprowadzam do mojego bloga cykl z przepisami. Na pierwszy ogień idą sałatki, które po prostu kocham! A w sumie ja i mój P. Sałatki pojawiają się na naszym stole co najmniej trzy razy w tygodniu i przybierają różne formy. Kiedyś dostałam nawet zadanie od mojego męża, żeby codziennie przez tydzień robić na kolację sałatkę. A jako, że ja jestem kulinarnie bardzo ambitna, to każdego dnia na stole pojawiała się inna wersja.

Dla mnie właśnie sałatki są sposobem utrzymania smukłej sylwetki. Staram się żeby były one pożywne, ale zdrowe i naturalne. Polecam je również na obiad. Dużym talerzem sałaty z dodatkiem pieczywa można się naprawdę solidnie najeść, a nie ma się potem uczucia ciężkości i ospałości, które paraliżuje nas przez resztę dnia.

A oto moja pierwsza propozycja dla Was:

Czerwona sałata z gorgonzolą i winogronami

  • około 150 gram winogron bez pestek (żeby pozbyć się goryczki)
  • około 150 gram sałaty. W Szwajcarii ta, którą kupuję nazywa się roter Kopfsalat i wygląda tak:

Niestety nie wiem czy jest ona dostępna również w Polsce. Jeśli nie to może być też zwykła sałata masłowa albo dębolistna.
  • garść orzechów włoskich lub pekan (może też być pół na pół)
  • 125 gram sera z niebieską pleśnią typu Lazur albo Gorgonzola

Dressing:
  • 4 łyżki oliwy z oliwek
  • 2 łyżki octu winnego z białego wina
  • 2 łyżki musztardy (niezbyt ostrej)
  • 1 łyżka syropu klonowego (lub ewentualnie 1 łyżeczka płynnego miodu)
Przepis jest na dużą miskę sałaty, którą oczywiście można rozdzielić na kilka osób. My zjadamy ją we dwoje. Wtedy rozrywam liście sałaty na mniejsze części. Rozkładam na dwa głębokie talerze. Umyte i przekrojone wzdłuż na pół winogrona rozkładam na sałacie. Następnie to samo robię z pokrojonym w kosteczkę (1x1cm) serem. Na koniec posypuję rozdrobnionymi w rękach orzechami. 
Wszystkie składniki dressingu najlepiej umieścić w małym słoiczku. Zamknąć go szczelnie i wstrząsać tak długo aż powstanie gładki sos. Polać nim sałatkę i gotowe! 

Oczywiście aby sałatka smakowała jeszcze lepiej, zachęcam do popicia jej kieliszkiem wina. Najlepiej jakieś wytrawne czerwone, ale białe wytrawne też się nada.

Smacznego :-)






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...