sobota, 10 września 2016

Pięć rzeczy, które kocham w macierzyństwie


Bycie mamą to niełatwe zadanie, ogromna odpowiedzialność, mnóstwo wyrzeczeń, ciągłe bycie na posterunku - dzień i noc. 
Zresztą wszyscy o tym ostatnio trąbią. Powstaje mnóstwo blogów, artykułów, programów, w których mamuśki psioczą na to jak to im ciężko i jakie sfrustrowane się czują. No i jasne, niech mówią, narzekają, ulżą sobie trochę, mają prawo i mają rację, że macierzyństwo to nie wczasy, na których można czytać "Twój Styl" czy inne "Party" sącząc drinka z palemką, rzucając tylko od czasu do czasu okiem czy dzieci nauczyły się już tabliczki mnożenia. 

Właśnie dlatego trzeba się czasem na chwilkę zatrzymać, wysiąść z tej rozpędzonej karuzeli, którą codziennie (czasem resztkami sił) musimy nakręcać i skupić się na tym wszystkim co jest pozytywne, bo, jak to kiedyś śpiewał Rysiek Riedel, "w życiu piękne są tylko chwile" i te właśnie chwile dają nam siłę, ładują akumulatory, żeby ogarniać codzienność, która, nie oszukujmy się, w większej mierze jest bardzo prozaiczna.

Mój P. zarzuca mi często, że ciągle na te dzieciary narzekam, ale równocześnie próbuje mu wmówić, że spędzanie z nimi czasu daje mi radość... Hm, no i jak ja mam mu to wytłumaczyć... Za co ja tak właściwie kocham to macierzyństwo?

1. Za tę słodycz
Za te śmierdzące pupcie i stópki, które mam ochotę wycałować. Za te brzuchole, którym można "pierdziucha" zrobić. Za to jak Zosia usmarowana czekoladą mówi do mnie: "Mama, zjadłabyś mnie, co?". Za to jak mój roczny Maksiu mocno mnie przytula i mruczy do ucha: "Mmmmm". Za ten anielski obrazek, kiedy mamy okazję popatrzeć na któreś z nich gdy śpi: nie marudzi, nie zadaje pytań, nie psoci, po prostu jest - taki beztroski, niewinny... Wtedy nawet mojemu P. zaszklą się oczy, choć pewnie myśli, że tego nie zauważam.

2. Za te wszystkie pierwsze...
Nie ma nic wspanialszego niż bycie świadkiem rozwoju swojego dziecka - tego małego człowieczka, którego sami stworzyliśmy. Tego, który jeszcze niedawno był tylko nieświadomą niczego fasolką. 
Pierwszy uśmiech, pierwszy krok, pierwsze "ma-ma", pierwsza przespana nocka, pierwsza wieża z klocków, pierwsze siusiu na nocnik, pierwszy dzień w przedszkolu, pierwsze "Kocham Cię", pierwsza wizyta w zoo, pierwsze wyjście w góry. Te i wiele innych pierwszych razów mam już za sobą, a ile jeszcze przede mną... Pierwsze wyjście na imprezę, pierwsze piwo, pierwszy pocałunek... Dobra, dobra! Może na razie na tym poprzestańmy. ;-)

3. Za ten ubaw po pachy
Każdego dnia kiedy wstaję rano pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy to: "ciekawe co te moje dzikusy dziś znowu zbroją". Czy wrzucą znowu coś do kibla, czy będą gonić się wokół stołu z wiadrem na głowie, czy może użyją szczoteczki do zębów, żeby wypolerować podłogę, no i jaki ciekawy przedmiot znajdę dziś w wannie: może to będzie but, a może łyżeczka. A może znowu Maksiu wejdzie na stół i kiedy groźnie powiem do niego: "nie wolno!" on się uśmiechnie i prześle mi buziaczka. A może Zosia myjąc od pół godziny ręce i używając przy tym nie tylko wody i mydła, ale również szamponu, żelu do higieny intymnej oraz pasty do zębów wyleci z tekstem: "Spokojnie Mama, mam wszystko pod kontrolą". 
Owszem, są takie dni, że wkurza mnie to potwornie, ale jednak więcej jest takich, że zamiast walnąć pięścią w stół, ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu.

4. Za to dobro, które widzę w swoich dzieciach
Trudno oczekiwać od czterolatki, a tym bardziej od roczniaka, żeby byli empatyczni. Na tym etapie zwykle dzieci są jeszcze bardzo egocentryczne. Dlatego kiedy widzę pierwsze oznaki takich cech jak bezinteresowność i takich uczuć jak tęsknota, miłość, współczucie, to autentycznie serce mi mięknie. Kiedy Zosia w obronie Maksa mówi do babci z powagą słonia: "Nie krzycz na niego, bo to jest mój mały braciszek", a innym razem Maksiu podchodzi do płaczącej siostry i ją przytula, to trudno mi powstrzymać wzruszenie. A jak Zosia tak po prostu sama z siebie proponuje, że pójdzie i mi coś przyniesie bo widzi, że jestem zajęta, to duma mnie rozpiera jak pawia królewskiego. I jeszcze kiedy Maks siada koło Zosi, na co ona obejmuje go ramieniem i mówi: "No chodź tu, ja też Cię kocham" - wtedy to ja najzwyczajniej w świecie wy-mię-kam!

5. Za tę satysfakcję
Czasem mam ochotę odpuścić i olać to całe wychowanie. Myślę sobie: "Eee, jak raz nie będziesz konsekwentna to przecież od razu nie wyrosną na bandytów". Ale za chwilę pojawia się drugi głos w mojej głowie: "To jest Twoja jedyna szansa - tu i teraz. Jak ich nie przywołasz do porządku to właśnie Tobie najbardziej wejdą na głowę - wykorzystaj ten czas. Odpoczywać będziesz jak się wyprowadzą". Niestety ten drugi głos wygrywa... A może stety... bo już teraz widzę, że to moje ciągłe biadolenie: "nie wolno", "posprzątaj po sobie", "podziękuj zanim wstaniesz od stołu", "nie zabieraj bratu zabawek"... To moje ciągłe tłumaczenie "dlaczego", "po co"... To odpowiadanie na setki pytań, to moje mozolne uczenie: picia z kubka, jedzenia łyżeczką, mycia rąk, mycia zębów, ubierania butów... Wszystko to pomaluśku, powolutku przynosi rezultaty. I naprawdę nie ma na świecie pracy, która bardziej dawałaby satysfakcję niż bycie matką, bycie rodzicem. Bo tu nie jesteśmy odpowiedzialni tylko za jeden projekt, o którym za kilka miesięcy, lat wszyscy zapomną. Jesteśmy odpowiedzialni za czyjeś życie i przyszłość. I mimo, że na podwyżkę mamy raczej marne szanse, to i tak warto.

3 komentarze:

  1. Po "niedżwiedziach" poznaję, że to moja krew.Gratulacje!!! Kibicuję i kocham Cię!
    Fleczer

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jestem właśnie na etapie samousypiania 1 latka w jego pokoju. Wkurzało mnie to wieczne wstawanie w nocy do każdego grymasu, branie do naszego łóżka, rozkopywanie się na lewo i prawo i brak dobrze przespanej nocy. Przez pierwsze dwie noce nie mogłam spać, bo... brakowało mi przytulańska i kokoszenia małego w naszym łóżku ;) i weź tu człowieku bądź konsekwentny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, znam to: z jedej strony masz czasem dosyć dzieciaków i chciałabyś się ich pozbyć choć na chwilę, a jak Ci się nareszcie uda wyrwać z domu to po pół godzinie zastanawiasz się co u nich i już za nimi tęsknisz... ;-) Matki mają trochę nie pokolej w głowie, nie sądzisz? ;-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...